Nie żyje Harry Belafonte, który był amerykańskim piosenkarzem i aktorem filmowym. Miał 96 lat. Informację o jego śmierci przekazał rzecznik Ken Sunshine. Wiadomo, że artysta został znaleziony w swoim domu w Nowym Jorku.
Harry Belafonte od najmłodszych lat pragnął zostać aktorem. W latach 40 zaprzyjaźnił się z Sidneyem Poitierem, z którym mógł dzielić pasję do kina i teatru. By jednak zarobić na aktorską edukację, zaczął śpiewać w klubach Nowego Jorku. W 1949 roku udało mu się podpisać pierwszy kontrakt płytowy. Nie każdy wie, że był także cenionym aktywistą społecznym. W 1987 roku mianowano go ambasadorem dobrej woli UNICEF.
Harry Belafonte urodził się 1 marca 1927 w Nowym Jorku. Był pierwszym Afroamerykaninem, który zdobył nagrodę Emmy. W 1953 roku zadebiutował jako aktor dzięki roli dyrektora w filmie “Bright Road”. Przyznano mu także rolę w “Czarnej Carmen” oraz “Mój anioł stróż” i “Buck and the Preacher”. Inne produkcje, w jakich zagrał to m.in. “Gracz”, “Prêt-à-Porter” i “Kansas City”.
Jak podali lekarze, przyczyną jego zgonu była zastoinowa niewydolność serca.
BREAKING: Harry Belafonte, singer, actor and civil rights champion, has died at 96. https://t.co/vetWJcrUeQ pic.twitter.com/jVeTbXkFlT
— NBC News (@NBCNews) April 25, 2023
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Korwin-Mikke nie ma złudzeń. “Wygląda na to, że tym, co zasadniczo zmieni obraz ludzkości, jest pojawienie się… “
źródło: Filmweb / Interia.pl