Keanu Reeves to przeciwnik technologii deep fake. Odtwórca roli Neo w kultowym Matrix ostrzega przed możliwością manipulacji obrazem i ludzkim wizerunkiem. 58-letni aktor wskazuje wprost, że za przerażającym trendem stoi korpokracja, która jego zdaniem “chce wszystko kontrolować”.
Keanu Reeves doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że już teraz twarz każdego człowieka na Ziemi może być wstawiona do dowolnego nagrania. Możliwość ta otwiera zupełnie nowe furtki przestępcom czy rządom państw. Aktor w wywiadzie udzielonym magazynowi “Wired” wyjawił, że we wszystkich jego kontraktach znajduje się paragraf, który uniemożliwia cyfrową manipulację wizerunkiem Reevesa.
– Tak, zabraniam cyfrowej manipulacji. Nie mam nic przeciwko temu, jeśli ktoś wytnie w montażu mrugnięcie okiem. Ale na początku XXI wieku, albo i nawet w latach 90. poprzedniego ktoś zmienił mój występ. Dodali łzę do mojej twarzy, a ja byłem w szoku. Po co ja byłem im w ogóle potrzebny na planie?
– wspomina gwiazdor.
Keanu Reeves ostrzega przed deep fake
58-latek sugeruje, że w realiach 2023 producenci filmów zatrudniając aktora, mogą po prostu wyciąć jego grę aktorską i zastąpić ją komputerowo wygenerowanymi elementami, np. zmianą mimiki, tembru głosu.
– Frustrujące jest to, że tracisz wpływ. Kiedy występujesz w filmie, wiesz, że możesz zostać zedytowany, ale uczestniczysz w jego powstawaniu. Kiedy wchodzimy na teren deep fake’u, nie ma tam niczego z twojego punktu widzenia. I to przerażające. Ciekawym będzie obserwowanie tego, jak ludzie będą radzić sobie z takimi technologiami. Mają one tak duży wpływ kulturowy i socjologiczny, prowadzone są badania na ich temat. Mamy tak dużo danych dotyczących zachowań
– wskazuje Keanu Reeves.
Odtwórca roli Neo i Jona Wicka przytoczył swoją niedawną rozmowę z 15-latkiem. Aktor podjął próbę wytłumaczenia chłopakowi, że główny bohater filmu Matrix toczy walkę o prawdę i to, co jest realne. Reeves wskazuje, że nastolatek nie potrafił pojąć istoty problemu dotyczącego rzeczywistości i fabrykacji.
– Ludzie dorastają razem z tymi narzędziami. Słuchamy muzyki stworzonej przez sztuczną inteligencję, by przypominała utwory Nirvany. Tworzymy sztukę NFT. To fajne, jeśli spojrzeć na to z perspektywy możliwości tych słodkich maszynek. Ale stoi za tym korpokracja, która chce te rzeczy kontrolować. Kulturowo i jako społeczność staniemy wkrótce przed pytaniem na temat tego, ile warte jest coś prawdziwego, jeśli w ogóle. Co będą nam wtedy chcieli wcisnąć? Co nam zaprezentują?
– pyta retorycznie Reeves.
– To spektakl, a także system kontroli i manipulacji. Padliśmy na kolana, gapimy się na malowidła w jaskini i widzimy, co przed nami wyświetlono, ale nie możemy spojrzeć, co czai się za naszymi plecami
– konkluduje gorzko.
źródło: Wired