Tomasz Lis był przesłuchiwany przez prokuraturę rejonową w Warszawie. Grupa trzymająca władzę rozpoczyna kampanię wyborczą brutalnie, atakując dziennikarza za… reklamowanie przed laty napojów alkoholowych wbrew przepisom ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Tomasz Lis otrzymał przypomnienie, kto rządzi państwem polskim. Pisowcy postanowili zabrać się za byłego redaktora naczelnego tygodnika Newsweek w myśl zasady “dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf”. O zajściu poinformował sam dziennikarz.
Tomasz Lis skierowany na obowiązkowe badania psychiatryczne
O sprawie rozpisuje się również kryptopisowski tabloid Super Express. Ten poinformował swoich odbiorców o tym, że Lis wczoraj pojawił się na przesłuchaniu w prokuraturze rejonowej w Warszawie. Dziennikarzowi po czterech udarach przedstawiono zarzuty… reklamowania alkoholu. Kiedy Lis był jeszcze redaktorem naczelnym Newsweeka, w dodatku do periodyku miały pojawiać się reklamy wódek, brandy, whisky oraz likierów.
– W prokuraturze postawiono mi dzisiaj zupełnie absurdalny zarzut złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Informuję przy okazji, że nie życzę sobie, by nazywano mnie Tomaszem L. Byłem i jestem Tomaszem Lisem.
– napisał na Twitterze dziennikarz.
Były naczelny Newsweeka nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Waga “zbrodni” to 10 000 złotych grzywny. To jednak nie wszystko: Władza gnębi opozycjonistę przymusowymi badaniami psychiatrycznymi.
– W związku z postawionym mi absurdalnym zarzutem i z faktem, że byłem leczony neurologicznie(4 udary), pani prokurator skierowała mnie na obowiązkowe badania psychiatryczne. Oczywiście pójdę( nie wiem czy będzie to świadczyło o zdrowiu psychicznym czy przeciwnie). Witamy w ZSRR
– skonkludował gorzko mężczyzna.
źródło: Twitter