Grzegorz Braun podchodzi do kwestii wyborów parlamentarnych z pragmatyzmem – zmarginalizowany przez Bosaka i Mentzena poseł Konfederacji postanowił wzmocnić swoje sejmowe zaplecze. Szef Konfederacji Korony Polskiej zaapelował do wyborców z zagranicy oraz warszawiaków, by zagłosowali na Dianę Ruchniewicz.
Diana Ruchniewicz rozpoczęła swoją karierę polityczną na ulicy. Przed trzema laty organizowała protesty przeciwko segregacji sanitarnej i rozporządzeniom grupy trzymającej władzę. Pisowcy z zapałem likwidowali wtedy polskie przedsiębiorstwa, wprowadzając coraz to nowe i absurdalne obostrzenia. Złe intencje Partii kandydatka Konfederacji dostrzegła natychmiast.
– Czas covidozy był czasem sprawdzianu dla społeczeństwa, ale również czasem sprawdzianu naszych znajomości oraz więzi rodzinnych. Jedni bezgranicznie ufali przekazowi z telewizora, inni mieli wątpliwości, ale pod presją rodziny i znajomych poddali się zmasowanej nagonce, natomiast pozostali – wytrwali do końca i nie skorzystali z narzucanych dobrodziejstw. Wytrwałość, siła, przekonanie, że słusznie czynimy, że kiedyś okaże się, że to my mieliśmy rację, była łatwiejsza w grupach osób podobnie myślących i podobnie postępujących. W tym czasie marsze, spotkania w mniejszych grupach i wzajemne dzielenie się wiedzą były dla nas nieocenione.
– mówi Ruchniewicz w jednym z udzielonych wywiadów.
Grzegorz Braun stawia na Ruchniewicz
Diana Ruchniewicz startuje w Warszawie, w okręgu nr 19. Na liście Konfederacji otrzymała pozycję czwartą. Pytanie, czy ma szansę się przebić? Na pewno bardziej niż pozostali kandydaci Konfederacji Korony Polskiej, czyli “trzeciej nogi” właściwej Konfederacji, w której zaczęli na dobre dominować Bosak i Mentzen. Sam Braun na poły żartobliwie podkreślił, że bez Ruchniewicz będzie w przyszłym Sejmie samotny.
– Jeżeli nie chcecie, żebym został sierotą w Sejmie, głosujcie na Dianę Ruchniewicz
– zaapelował poseł w specjalnym klipie promującym kandydatkę.
Ruchniewicz wyraźnie prezentuje poglądy antyglobalistyczne. Domaga się m.in. wyjścia Polski spod “dyktatu” Światowej Organizacji Zdrowia. Tę Ruchniewicz uważa za organizację totalniacką, taką, która chciałaby układać życie obywatelom z pogwałceniem zasad demokracji. Szczególnego zagrożenia kandydatka dopatruje się w tzw. traktacie pandemicznym.
– Nie ma na to mojej zgody, gdyż Polacy w demokratycznych wyborach wybierają członków parlamentu, a następnie powoływany jest premier do utworzenia rządu. WHO nie jest z wyboru Polaków, więc nie może zastępować naszych władz. Ponadto w przypadku bezprawnych działań rząd zwalałby winę na WHO i w jeszcze mniejszym stopniu czułby się odpowiedzialny za skutki realizowanych dyspozycji.
– twierdzi Diana Ruchniewicz
Morawiecki?
Szczególnie krytyczny stosunek Ruchniewicz wykazuje wobec najbliższego współpracownika Kaczyńskiego. Morawieckiego uważa za zagrożenie dla zdrowia i życia Polaków, gdyż jak zauważa, należy on do pilnych uczniów globalistów. Ci rzecz jasna szlachetnych intencji nie mają.
– Nie mamy się co łudzić, że Mateusz Morawiecki, zachwycony ideami Juwala Harariego i jeszcze jako prezes banku mówiący o ograniczaniu potrzeb ludzi do miski ryżu, będzie realizował inną politykę.
– wskazuje kandydatka z numerem cztery.
źródło: dorzeczy.pl