Artur Dziambor nie ma najlepszego zdania o trwających prawyborach Nowej Nadziei. Lider wchodzącego w skład Konfederacji ugrupowania Wolnościowcy stwierdził, że po licznych fałszerstwach, skargach, nieprawidłowościach i skandalach nie można poważnie traktować prawyborów.
Choć prawybory “na jedynkę” w Nowej Nadziei nadal trwają, część polityków Konfederacji jawnie je bojkotuje. Artur Dziambor, nawiązując do wydarzeń z Legnicy oraz unieważnienia tamtejszej rozgrywki prawyborczej, porównał organizację prawyborów do standardów putinowskich.
Wybory na pełnym Putinie
– Kończy się ta procedura prawyborów w ten weekend. Ona kończy się w atmosferze skandalu. To, co się stało w Legnicy, to, co się stało w Krakowie, co działo się w Gdyni, to są rzeczy absolutnie kasujące te prawybory jako cokolwiek poważnego
– mówił szef Wolnościowców w audycji Mazurka.
– To się nazywają prawybory “na pełnym Putinie”. W Donbasie również odbyło się takie głosowanie, gdzie obywatele Ukrainy mogli wziąć udział i zdecydować, czy oni chcą być Rosją, czy Ukrainą. Byli zachęcani przez uzbrojonych żołnierzy rosyjskich, żeby wzięli udział i nawet byli tacy śmiałkowie, którzy zagłosowali, że jednak Ukraina, a nie Rosja. To było prawdziwe bohaterstwo, ale to była mniejszość
– przytoczył Artur Dziambor.
Poseł Konfederacji dodaje, że prawybory nie powinny się odbyć w ogóle. Wcześniej ustalenia miały być kompletnie inne.
– Ja mam pretensje o to, że w ogóle do tego doszło, że w ten sposób one (prawybory) się dzieją. Mieliśmy pewne umowy między sobą, mieliśmy np. uchwałę wewnętrzną, podjętą 2 lata temu o tym, że posłowie są liderami list w następnych wyborach i to zostało unieważnione, chociaż nie miało prawa być unieważnione. Tam było napisane wprost, że to jest gwarancja
– wskazywał poseł w rozmowie z Mazurkiem.
“Mogę wrócić do swojego zawodu”
Czy Artur Dziambor pomimo trwającego konfliktu z kolegami z klubu poselskiego wierzy w to, że wystartuje z list Konfederacji? Sam zainteresowany ma wielki żal do swoich kumpli. Jest też przygotowany na scenariusz, w którym opuszcza Sejm i wraca do zawodu nauczyciela języka angielskiego.
– Wierzę, że jest jeszcze szansa na porozumienie, natomiast wiem doskonale, na co się koledzy beze mnie umówili. Na to, że rozdzielają sobie Konfederację
– utyskiwał.
Mazurek ciągnął swojego gościa za język i próbował skojarzyć z grupą trzymającą władzę. Artur Dziambor jednak stanowczo zaprotestował i dał do zrozumienia, że nie po drodze mu z PiS.
– Nie jest to możliwe. Ja jestem wolnorynkowcem, więc w ogóle nie spoglądam jakimkolwiek dobrym okiem na partie, które nie mają tego wolnorynkowego rysu. Nigdy z PiS. Z Platformą Obywatelską mam dokładnie to samo. Ona staje się partią lewicującą albo przynajmniej centrolewicującą
– mówił poseł Konfederacji.
– Mogę zostać sam, to się zdarza. Jestem gotowy też na to, żeby opuścić Sejm i wrócić do swojego zawodu. Ja bardzo lubiłem swój zawód. Jestem nauczycielem i bardzo dobrze się czułem w tym zawodzie. Oczywiście polityka jest pewną pasją, ale politykiem się bywa, a nie jest i nie można nim być za wszelką cenę
– oświadczył na koniec.
źródło: RMF24