Brat Komendanta Głównego Policji miał działać w zorganizowanej grupie przestępczej. O sprawie donosi w poniedziałek Gazeta Wyborcza, która ujawniła, że prokuratura przedstawiła Łukaszowi Sz. pięć zarzutów dotyczących tzw. karuzeli vatowskiej. Dlaczego brat entuzjasty strzelania z granatnika w gmachu pełnym ludzi nie trafił do aresztu?
Łukasz Sz. to brat Komendanta Głównego Policji, tego samego, który odpalił granatnik w przestrzeni zamkniętej i do dzisiaj nie poniósł za swój czyn jakichkolwiek konsekwencji, nie mówiąc już o nielegalnym posiadaniu wojskowej broni przywiezionej z Ukrainy. W przypadku Łukasza Sz. jest całkiem podobnie – również pozostaje bezkarny.
Brat komendanta chroniony przez prokuraturę
Według poniedziałkowego artykułu Gazety Wyborczej, prokuratura miała przedstawić Łukaszowi Sz. – bratu Komendanta Głównego Policji J. Szymczyka – łącznie pięć zarzutów. Człowiek ten miał okradać państwo na wielką skalę na tzw. karuzelę watowską.
– Sprawa przyspieszyła dopiero dwa lata temu, gdy zatrzymano Arkadiusza K., który według śledczych jest “mózgiem operacji związanej z wyłudzaniem VAT”. Arkadiusz K. powiązany jest z minimum 20 spółkami. Sprowadzał towar z Chin, który następnie trafiał na Białoruś, Ukrainę i do Kazachstanu
– czytamy.
Po zatrzymaniu Arkadiusza K., na widelcu pojawili się kolejni członkowie zorganizowanej grupy przestępczej. Służby obiecały przestępcom niższą odsiadkę w zamian za rozpruwanie się i wskazywanie na kolejnych zaangażowanych w siatce. Prokuratura wystąpiła do sądu o aresztowanie przestępców. Jak się jednak okazało, sąd nie wyraził na to zgody. Szczególnie kreatywne było uzasadnienie, dlaczego Łukasz Sz. nie może trafić do aresztu.
– Miejsce odosobnienia może wywołać ciężkie skutki dla podejrzanego i rodziny
– brzmi absurdalna argumentacja szokującej decyzji.
Brat stróża grupy trzymającej władzę nie trafił do aresztu dzięki interwencji powiązanego z Ziobrą szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Prokurator prowadzący sprawę odwołał się do Sądu Okręgowego. To właśnie wówczas szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz miał zainterweniować w obronie Łukasza Sz.
– Polecił prokuratorowi zajmującemu się sprawą, by z wniosku o ponowny areszt wycofać akta Łukasza Sz. Nie podawał powodów. Prokurator absolutnie się na to nie zgodził. Kiedy Ziarkiewicz napierał, prokurator zażądał polecenia na piśmie
– podaje Wyborcza.
Sprawa miała parasol ochronny na szczycie policji
Jak działał Łukasz Sz.? Oryginalny w swojej kryminalnej robocie nie był. Pranie brudnych pieniędzy, fałszowanie vatowskich faktur, oszustwa.
– Klasyczny wałek na wielką skalę zwany karuzelą vatowską. Towar, czyli elektronika, ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego, RTV z założenia opuszcza nasz kraj, a kupujący otrzymuje zwrot podatku VAT. W zależności od asortymentu od 7 do 23 proc. jego wartości z powrotem trafia na jego konto. W rzeczywistości jedna spółka sprzedaje elektronikę drugiej, ta trzeciej, trzecia czwartej, czwarta piątej itd. Po to, by zmylić trop i by nikt w tym nie mógł się połapać
– opisuję sprawę informator Gazety Wyborczej.
Według wspólników, Łukasz Sz. miał zagwarantować sprawie “parasol ochronny na samej górze policji”.
Warto nadmienić, że Szymczyk, który wszedł w nielegalne posiadanie ukraińskiego granatnika oraz naraził życie i zdrowie ludzi, pełni swoją funkcję nieprzerwanie od 2016 roku. Policjant władzy jest tym samym najdłużej urzędującym komendantem głównym od 1990 roku. Prokuratura jego bratem zaczęła się interesowac na długo zanim otrzymał stołek KGP.
źródło: Gazeta Wyborcza