Aleksandr Łukaszenka odniósł się do eksplozji w Przewodowie w woj. lubelskim. W jej wyniku śmierć poniosło dwóch obywateli Polski. Białoruski dyktator uważa, że rakieta, która spadła na terytorium Polski, była ukraińska. Skwitował przy tym, że “takie wypadki się nie zdarzają”.
Polityk spotkał się z przywódcą Udmurcji Aleksandrem Brieczałowem i poruszył kwestię eksplozji w Przewodowie. Polskie władze stwierdziły, że przyczyną wybuchu była najprawdopodobniej rakieta ukraińskiej obrony powietrznej. Wiele wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek. Tymczasem Łukaszenka wieszczy spisek.
– Ach, spadło coś na terytorium Polski. Ale nikt nie zadaje podstawowego pytania: dlaczego ta wściekła rakieta wystrzelona przez ukraińskie wojsko zawróciła i poleciała w przeciwnym kierunku – powiedział Łukaszenka.
– Samo się tak nie dzieje. Takie wypadki się nie zdarzają – dodał.
Podejrzenia Łukaszenki
Zdaniem polityka, kiedy strona ukraińska wystrzeliła rakietę, to rosyjskich rakiet w powietrzu nie było. W czasie spotkania białoruski dyktator analizował również, dlaczego wystrzelenie pocisku miało miejsce podczas szczytu G20.
– Dlaczego właśnie podczas szczytu “dwudziestki” nagle zaatakowali państwo NATO-wskie, jak to było pierwotnie przedstawione? – pytał.
Pochwalił również postawę prezydenta USA Joe Bidena, który od początku twierdził, że nie jest to sprawka Rosjan.
– Brawo, Joe Biden – powiedział Łukaszenka.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Nie żyje gwiazdor „Power Rangers”. Miał 49 lat
źródło: Polsat News / propolski.pl
