Związek Kynologiczny w Polsce (skrót: ZKwP) przez lata cieszył się w naszym kraju statusem najstarszej organizacji zajmującej się najlepszymi przyjaciółmi człowieka. Psy to nie tylko pasja, która powinna łączyć i nie doprowadzać do konfliktów.
To przede wszystkim żywe istoty, którym ludzka chciwość, nienawiść, zaściankowość i rozliczne patologie nie są przecież obce. Miłośnicy czworonogów mają za złe organizacji, która – ich zdaniem – mentalnie miałaby znajdować się w głębokim PRL-u.
Związek Kynologiczny w Polsce zatrzymał się w poprzedniej epoce?
Organizacji przypisuje się anachroniczne metody prowadzenia działalności, mentalność rodem z ustroju słusznie minionego i tym podobne źle postrzegane cechy, które doprowadziły do odejścia m.in. Piotra Kłosińskiego, założyciela i obecnego prezesa Polskiego Porozumienia Kynologicznego. Szef PPK w rozmowie z portalem napsitemat.pl wypowiedział się o swojej byłej przystani w mało pochlebnych słowach:
– Przez wiele lat swojej aktywności w ZKwP widziałem piętrzące się problemy, które były do rozwiązania, a jednak pozostawały nierozwiązane. Dotyczyły one anachronicznej struktury, braku centralnej bazy danych Związku, a efektem tego był całkowity brak kontroli nad tym, co działo się nie tylko w poszczególnych oddziałach, ale w hodowlach związanych z organizacją. Nie mogłem także przeboleć faktu, że Związek i hodowcy nie byli w stosunkach partnerskich. Prym wiodła zinstytucjonalizowana struktura centralnych i lokalnych władz, odgórnie podporządkowująca sobie hodowców
– wspomina Kłosiński w rozmowie z „Na Psi Temat”.
Jak wskazuje szef PPK, wewnątrz ZKwP na wysokich stanowiskach panoszyły się osoby, które „wykorzystywały swoją pozycję chyba tylko i wyłącznie do leczenia własnych kompleksów”. Beton, który panował wewnątrz, uniemożliwiał tak naprawdę przyjazne traktowanie hodowców i gotowość do współpracy z nimi.
– Nie mogłem się pogodzić z faktem, że to nie Związek powstał dla hodowców, tylko hodowcy mieli służyć celom Związku. Jak w takiej sytuacji mądrze realizować cele statutowe, odpowiadać na realne problemy hodowców, edukować, działać w kierunku zmian legislacyjnych? Rozrost władz ZKwP spowodował wszędobylskie kolesiostwo. Raziły z daleka nieprawidłowości, nierzetelna ocena wystaw, brak poparcia dla badań genetycznych, co w hodowlach powinno być standardem, majstrowanie przy wyborach władz oddziałowych
– dodaje szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego.
PPK, któremu przewodzi Piotr Kłosiński, powstało po potężnej fali odejść z ZKwP. Zawiedzeni postanowili założyć równoległą organizację, która jednocześnie nie byłaby konkurencją dla mało elastycznego monolitu. Najpierw secesjoniści zaczęli działać pod szyldem Związku Właścicieli Kotów i Psów Rasowych, który powstał w 2011 roku. W jego miejsce utworzono Stowarzyszenie Kotów i Psów Rasowych. Po kilku latach kolejni hodowcy zawiązali przymierze ze Stowarzyszeniem, czego owocem jest Polskie Porozumienie Kynologiczne, które funkcjonuje od 2015 roku. PPK aktywnie działa na rzecz hodowców, wielokrotnie występując przeciw tym, którzy chcą reformować dziedziny kynologii, nierzadko mając o psach szczątkowe pojęcie, a niekiedy żadne, czego dowiodły parokrotnie działania rządzących.
– Musimy zadbać o zmiany legislacyjne, które są podstawą porządkowania naszych spraw. W przeszłości było wiele przykładów źle napisanych ustaw, pomijając piątkę dla zwierząt, na przykład ta z 2012, kiedy ZKwP przeforsowała bzdurny i niekonsultowany z wieloma organizacjami przepis, ułatwiający prowadzenie hodowli. Każdy, kto tylko zarejestrował hodowlę, mógł wprowadzać do obrotu zwierzęta. Przypominam, że ZKwP w tym czasie, będący organizacją zrzeszającą hodowców, nadal nie posiadał centralnej bazy danych o hodowlach, nie było mowy o badaniach genetycznych zwierząt, czyli o kontroli nad ich zdrowiem. Od wielu już lat zabiegamy o to, by badania genetyczne dla zwierząt rasowych były koniecznością, bo zależy nam na ich zdrowiu
– tłumaczy Piotr Kłosiński.
Polski Związek Łowiecki także ma złe zdanie
Jakby tego było mało, niedawno Polski Związek Łowiecki zawiesił współpracę ze Związkiem Kynologicznym w Polsce „w związku z ujawnionymi nieprawidłowościami podczas sędziowania na imprezach kynologicznych”. Z tego względu imprezy kynologiczne zaplanowane na 2023 rok zostały zawieszone do odwołania. Wiele szczegółów w tej sprawie podał do publicznej wiadomości łowczy krajowy Paweł Lisiak podczas wystąpienia w Sejmie 8 lutego tego roku:
– Mając za sobą całe dekady teorii i praktyki kynologicznej, z całą stanowczością stwierdzam, że hodowla psów rasowych w ZKwP była i wciąż oparta jest wyłącznie o wygląd psa. Zupełnie pomijany jest aspekt cech użytkowych czyli tych, dla myśliwych najważniejszych, warunkujących pracę psa. (…) Ujawniliśmy szereg innych nieprawidłowości np. w wystawianiu certyfikatów użytkowości czy championatów pracy. W tej i innych sprawach zwróciliśmy się pisemnie do ZKwP z prośbą o wyjaśnienia, do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi
– opowiadał ekspert.
Przemysław Szoplewski ostro o ZKwP: Kolesiostwo, cenzura medialna i sprzedaż egzaminów
Swojej niechęci do ZKwP nie ukrywa Przemysław Szoplewski, pasjonat i były hodowca owczarków niemieckich. Były już właściciel hodowli „Z Nadbużańskiej Doliny” postanowił przed laty związać swoją przyszłość ze Związkiem Kynologicznym w Polsce.
– Wraz z nabywaną wiedzą i doświadczeniem postanowiłem przenieść hodowlę, do – jak mi się wtedy wydawało – najlepszej organizacji kynologicznej w Polsce – ZKwP – Związek Kynologiczny w Polsce, będącej partnerem największej międzynarodowej federacji kynologicznej, jaką jest FCI. Był to początek najgorszego okresu w moim życiu, gdzie kilka osób uzurpujących sobie prawo do zarządzania Związkiem Kynologicznym w Polsce postanowiło pozbawić mnie możliwości hodowania oraz ośmieszyć na arenie publicznej
– ocenia hodowca, wspominając swoją współpracę z ZkwP.
Szoplewskiemu trudno powiedzieć choć jedno dobre słowo o Związku Kynologicznym w Polsce. Gościnnie na łamach bloga hodowlaowczarkow.pl były właściciel jednej z najbardziej popularnych hodowli owczarków niemieckich porównuje wprost realia panujące w organizacji do ponurych komedii Stanisława Barei.
– Zarząd Główny Związku Kynologicznego w Polsce obsadzony został osobami, które łączy ze sobą sieć więzi i interesów – te wpływają na działania Związku wobec tych, którzy stają się dla nich rzeczywistym zagrożeniem. I w ten sposób osoby, które narażają się grupie trzymającę władzę w ZKwP, są bezterminowo zawieszane, wyrzucane ze Związku, a nawet – jak w ostatnim czasie w Łodzi – przejmowane zostają całe odziały, których zarządy są nieprzychylne względem Zarządu Głównego ZKwP
– opowiada Przemysław Szoplewski.
Były hodowca twierdzi, że zasiadający na najwyższych stanowiskach nie mają ambicji, nie władają językami obcymi i przede wszystkim nie znają własnego, ustalonego przez siebie regulaminu.
– Ich znajomość statutu ZKwP, regulaminów, które de facto sami ustalali, jest na takim poziomie jak moja wiedza o fizyce kwantowej
– dodaje z autoironią.
Szoplewski prowadzi swoją kampanię wymierzoną w nieprawidłowości w ZKwP od listopada 2021 roku. Były hodowca utrzymuje, że w Związku panuje niesłychana korupcja. Co więcej – jak twierdzi – ma świadków na to, jakoby sprzedaż egzaminów wewnątrz organizacji była chlebem powszednim.
– Odezwał się do mnie czynnie startujący zawodnik IGP, który jest w stanie publicznie zeznać, jak wygląda zaliczanie egzaminów psów w ZKwP. Koszt zakupionego egzaminu waha się od 2000 do 5000 zł. W ten sposób pod szyldem najlepszej organizacji kynologicznej rozmnaża się psy lękliwe i niespełniające wymogów hodowlanych
– ocenia proceder były właściciel hodowli owczarków niemieckich, który został pokrzywdzony przez ZKwP.
To jednak wierzchołek góry lodowej.
Hodowla Mavic Poland – psy trzymane w niskim standardzie
Prawdziwa jazda bez trzymanki i najmocniejszy kaliber Szoplewski wytacza w momencie, gdy wspomina wizytę u sędziego kynologicznego ZKwP.
– Szukając szczeniaka pod wystawy, trafiłem z polecenia do hodowcy i sędziego kynologicznego ZKwP, członka zarządu Klubu Owczarka Niemieckiego (ZKwP) Krzysztofa Dobrzańskiego, mieszkającego w małej miejscowości pod Brzeskiem. Zafascynowany na tamten moment jego pełnymi sukcesów wizjami nie zwróciłem uwagi na warunki, w jakich prowadzona była hodowla. Brak kojców, wszędzie rozstawione klatki i kilka przyczepek do przewozu zwierząt, w których – jak się okazało – mieszkały na co dzień psy, wychodząc tylko na tzw. siku i kupę. Szczenięta były pozostawione bez matki przy ruchliwej drodze pod chmurką w odległości ok. 80 metrów od domu, zabezpieczone jedynie kilkoma panelami związanymi sznurkami. Pan Dobrzański na tyle mamił mnie wizjami pasma sukcesów, że na tamten moment nie zadawałem niepotrzebnych pytań
– opisuje swoje zderzenie z rzeczywistością.
Szoplewski wszedł z sędzią kynologicznym w otwarty konflikt po tym, gdy Krzysztof Dobrzański zaproponował mu kolejne szczeniaki ze swojej hodowli.
– Przywiezione szczenięta okazały się zarobaczone, odwodnione i niedożywione. Czteromiesięczne szczenięta miały około 6 kg niedowagi i były w opłakanym stanie, czego nie było widać na pierwszy rzut oka. Aby wszystko udokumentować, zabrałem szczenięta do kliniki na przegląd, aby mieć na wszystko potwierdzenie. Kiedy dwa dni później pojechałem do Kielc odebrać moją suczkę z wstępnego prześwietlenia, okazało się, że przed ponad 2 doby hodowca nie dał jej jeść i pić – suczka zaczęła pić wodę z kałuży i wyglądała na mocno wystraszoną
– wspomina Przemysław Szoplewski.
Po tym gdy z obawy o własne psy hodowca zdecydował się zgłosić sprawę na policję, przez kilka dni miał być nękany „telefonami z pogróżkami”. Szoplewski utrzymuje, że były to „osoby z grona sędziego Dobrzańskiego”.
Po licznych przebojach z ZKwP Szoplewski wszedł z organizacją na wojenną ściężkę. Były hodowca jest jednak pewny wygranej i tego, że Polacy dowiedzą się o tym, czym w istocie jest najstarsza organizacja kynologiczna w kraju.
– O ile w swoim życiu nie mam szczęścia do ludzi i dlatego wręcz ciężko mi zaufać komukolwiek, to osoby z kancelarii, które zajęły się wszystkimi sprawami łamania prawa przez członków ZKwP, sprawiły, że znów nabrałem pewności siebie i wiem jedno, że sprawiedliwości stanie się zadość
– oświadcza były właściciel hodowli „Z Nadbużańskiej Doliny”.
Źródło: hodowlaowczarkow.pl, napsitemat.pl