Jak wskazało w swym komunikacie MSWiA, eksplozja w Komendzie Głównej Policji nastąpiła ok. 7:50 14 grudnia. Według przedstawicieli ekipy rządzącej, eksplodował jeden z “prezentów”, jakie komendant główny Jarosław Szymczyk miał otrzymać podczas wizyty na Ukrainie. Senator Krzysztof Brejza wskazał jednak zupełnie inne okoliczności eksplozji, wskazując jednocześnie szereg nieprawidłowości w działaniu służb badających przyczyny wybuchu. Senator w rozmowie z “GW” zaznacza, że ekipa rządząca “robi wszystko, by zataić” prawdziwe okoliczności zdarzenia.
W mediach społecznościowych senator Krzysztof Brejza przedstawił własne ustalenia w sprawie eksplozji na Komendzie Głównej Policji.
Senator wskazuje nieprawidłowości w pracy Straży Granicznej
Jak podaje Krzysztof Brejza, komendant główny wraz z dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji “BOA” i Dyrektor Gabinetu pojechali na Ukrainę. Przedtem poinformowali oddział Straży Granicznej (SG) w Medyce o przejeździe delegacji polskiej z żądaniem szybszego sprawdzenia. Senator podkreśla, że jest to tryb specjalny, który jednak nie zwalnia SG z obowiązku kontroli delegacji. Na zakończenie spotkania, komendant główny policji Jarosław Szymczyk otrzymał od strony ukraińskiej granatnik RGW-90 HH (granatnik przeciwpancerny), z pełnymi oznaczeniami bojowymi.
“Nie zabawkę, ale ciężki granatnik (nie boomboxa z głośnikami)” – podkreśla senator, odnosząc się do wcześniejszych twierdzeń mediów przychylnych PiS, według których komendant otrzymał głośnik stylizowany na granatnik.
Krzysztof Brejza wspomina, że przekazanie granatnika zostało udokumentowane zdjęciami pionu prasowego, które “normalna prokuratura powinna zabezpieczyć” – podkreśla. Następnie delegacja z komendantem Szymczykiem na czele miała umieścić granatnik w bagażniku i przejechać przez granicę. Straż Graniczna wszczęła już postępowanie dyscyplinarne wobec funkcjonariuszy, którzy pozwolili na ten akt przemytu broni. Jednocześnie senator Brejza zapewnia, że skieruje zapytanie do Urzędu Celnego, dlaczego ten nie wszczął postępowania za przemyt.
Okoliczności eksplozji
Następnie senator przedstawił własne ustalenia ws. okoliczności wybuchu w Komendzie Głównej Policji:
O godz. 7:50 komendant główny Jarosław Szymczyk wszedł do swojego gabinetu w towarzystwie swoich zastępców. Szymczyk udał się na zaplecze, by pochwalić się swoim “prezentem”. Granatnik stał pionowo, komendant musiał go odbezpieczyć, “na RGW zaczęło migać światło”.
“Nacisnął spust i o 7:55 doszło do strzału” – podał senator.
Ponieważ granatnik był ustawiony pionowo, pocisk wbił się w sufit. Nie doszło do eksplozji zawartego w pocisku materiału wybuchowego, ponieważ ładunek nie zdążył uzbroić się, zanim uderzył w sufit (by ładunek uzbroił się, pocisk musi przebyć ok. 17 metrów). Silnik rakietowy zniszczył podłoże, doprowadzając do zawalenia się stropu na głowę ochroniarza, który miał zostać ze szpitala po 7 godzinach.
“Powstaje panika. Na gorąco rozpowiedziano, że zawalił się dach od śniegu. Ale nie dało się utrzymać tej wersji. Otoczenie komendanta chciało utrzymać tę wersję, nałożono całkowite embargo informacyjne. W pobliżu granatnika było mnóstwo butelek alkoholu” – podkreśla Krzysztof Brejza.
Dalsze uchybienia w pracy służb?
Tutaj wskazał kolejną nieprawidłowość w pracy służb – na miejsce zdarzenia nie wezwano Państwowej Straży Pożarnej, która miała otrzymać nakaz, by nie włączać się w czynności. Podkreślił, że przesłuchanie komendanta Szymczyka w prokuraturze ma odbyć się dopiero za ok. tydzień.
“Pozwala mu ułożyć wersję taką jaką chce. Układ dał mu czas, biuro prawne KGP pracuje na pełnych obrotach” – tłumaczy senator.
Według senatora, prokurator nie zarządził sprawdzenia gabinetów wszystkich członków delegacji, podobnie jak mieszkania komendanta Szymczyka.
“Skandalem jest też to, że policja wykonywała czynności wobec swojego przełożonego, 01KGP [Komendanta Głównego Policji – red.]. Policja robiła czynności w swojej sprawie, a te czynności powinna wykonać inna służba” – zaznacza Krzysztof Brejza.
Straty na komendzie
Według mediów, na Komendzie Głównej Policji uszkodzone są aż trzy kondygnacje budynku. Warto podkreślić, że w niedalekim sąsiedztwie od komendy znajdują się przedszkola, a nawet rezydencja ambasadora Stanów Zjednoczonych. Oficjalnie nikt nie stracił życia w wyniku eksplozji na komendzie.
Źródło: TT – Krzysztof Brejza / warszawa.wyborcza.pl