Były działacz PiS Marek Zagrobelny w rozmowie z “Newsweekiem” opisał, w jaki sposób działacze partyjni mieli w przeszłości fałszować wybory. Twierdzi, że także teraz obóz władzy jest gotów do manipulowania przy wynikach, a środkiem służącym ułatwieniu procederu ma być nowy kodeks wyborczy.
W styczniu PiS przepchnął przez Sejm nowelizację Kodeksu Wyborczego. Wśród zmian wprowadzonych nowelizacją znalazły się: m.in. utworzenie dodatkowych lokali wyborczych w mniejszych miejscowościach (lokale mają być lokalizowane w niedalekim sąsiedztwie kościołów), a także dowóz wyborców starszych i niepełnosprawnych do lokali wyborczych. Zauważmy, że o odwiezieniu ich do miejsca zamieszkania obóz władzy nie wspomina. Ponadto partia Jarosława Kaczyńskiego zamierza pozbawić możliwości głosowania część Polaków przebywających za granicą – posłużyć ma temu wymaganie okazania aktualnego dowodu osobistego (a nie jak dotychczas tylko paszportu) przy głosowaniu.
Zagrobelny: Zawsze byli gotowi fałszować wybory
Wywiadu dla tygodnika “Newsweek” udzielił Marek Zagrobelny, były działacz PiS i autor książki “Pokochać PiS”, w której przypisuje Partii ksenofobię, sianie nienawiści wobec politycznych przeciwników i chęć wprowadzenia autorytaryzmu w Polsce. W rozmowie z dziennikarzami gazety stwierdza, że znowelizowany kodeks wyborczy otwiera PiS drogę, by unieważnić wybory. Stwierdza jednak, że pierwsze sygnały alarmowe wyłapał już znacznie wcześniej.
– Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie już we wrześniu. Jarosław Kaczyński, ogłaszając przy okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, że Polska będzie domagać się reparacji od Niemiec, na jednym oddechu powiedział, że trzeba będzie powołać korpus ochrony wyborów
– wyjaśnia.
Według redaktora naczelnego portalu Służby Specjalne Jana Pińskiego oraz b. agenta CBA Tomasza Szwejgierta, “korpus ochrony wyborów” ma posłużyć obozowi władzy do wszczynania awantur podczas głosowań. Celem tego procederu ma być stworzenie pretekstu dla ewentualnego unieważnienia wyborów, które Partia ma ogłosić w przypadku, gdyby Polacy większość głosów oddali obecnej opozycji.
– Korpusy ochrony wyborów zawsze były taką partyjną formą ochrony wyborów. Skoro teraz PiS ma władzę, to dla mnie jest jasne, że będą chcieli to jakoś zinstytucjonalizować i dofinansować partyjnymi pieniędzmi
– tłumaczy Marek Zagrobelny, dodając, że w latach 2007-2014 sam działał w podobnych organizacjach.
– Powiem z pełną odpowiedzialnością: członkowie tych korpusów byli zawsze gotowi do tego, by fałszować pojedyncze głosy
– podkreśla.
Następnie opisał, w jaki sposób ludzie partii mieli fałszować wybory. Według jego relacji, ludzie związani z partią fałszowali wybory już po zakończeniu głosowania i zamknięciu lokali wyborczych. Pojedyncze głosy fałszuje się poprzez dostawienie dodatkowego krzyżyka (więcej niż jeden krzyżyk oznacza głos nieważny) na tych kartach, gdzie głos został oddany na przeciwników PiS.
– Członek komisji wyborczej bierze dyskretnie długopis, maluje krzyżyk na opuszce palca i przy kontakcie ręki z kartą wyborczą chucha na palec tak, by ten atrament był wilgotny i stawia krzyżyk, jakby odbijał pieczęć na karcie
– tłumaczy.
Obóz władzy nie dopuści Polonii do głosowania
Zaznacza, że w przeszłości sam był świadkiem takiego procederu. Przestrzega też przed zmianami, jakie obóz władzy wprowadził w sposobie głosowania rodaków z zagranicy.
– Jeżeli oni teraz wprowadzają zmiany w Kodeksie wyborczym, które praktycznie skasują głosy z zagranicy, a to w ostatnich wyborach było 400 tys. głosów, to można naprawdę sfałszować wybory
– wskazuje.
Zdaniem Jana Pińskiego, obóz władzy zamierza uniemożliwić głosowanie Polakom z zagranicy, ponieważ z sondaży wynika, że większa część Polonii popiera ugrupowania znajdujące się obecnie w opozycji, dlatego pozbawienie ich możliwości udziału w wyborach de facto kasuje kilkaset tysięcy głosów, które zostałyby oddane na opozycję.
Źródła: sluzbyspecjalne.com / “Newsweek”