PiS w ostatnim czasie przekonuje elektorat, że tylko trzecia kadencja ich rządów uchroni Polaków przed zmianą diety i wcinaniem robactwa. Na razie kampania anty-owadzia idzie grupie trzymającej władzę opornie.
Pisowcy, a właściwie ziobryści, fotografują siebie i swoje drogie, wykwintne mięsne posiłki w luksusowych restauracjach. Rekordzistą póki co okazał się wiceminister klimatu Ozdoba, który zajadał się na oczach internautów obiadem za około 240 złotych. Po piętach depcze mu europoseł Jaki, który pochwalił się wydaniem pieniędzy publicznych na apetycznie wyglądającą porcję mięsa. Pomysł na taką kampanię wyborczą okazuje się chybiony, bowiem wyborcy niezależnie od szerokości geograficznej nie lubią widoku elit obżerających się mięsem.
Nie inaczej jest nad Wisłą, gdzie przeciętni Polacy w dobie kryzysu nie mogą sobie pozwolić na takie frykasy i muszą często spożywać produkty gorszego sortu. Na przykład takie, do których producent dodaje tzw. koszenilę, czyli naturalny środek pochodzący z odwłoków owadów.
PiS pozwala na stosowanie barwnika z odwłoków czerwców
Koszenila, a właściwie kwas karminowy (E120) pozyskiwany jest z wysuszonych, zmielonych czerwców kaktusowych z Meksyku. By uzyskać jeden kilogram koszenili, potrzebne jest nawet 155 tysięcy owadów. Koszenila wykorzystywana jest na szeroką skalę w przemyśle kosmetycznym oraz powszechnie dodawana do pożywienia. Ekstrakt wykorzystuje się do barwienia napojów alkoholowych, sosów, owocowych nadzieni do ciast, mięs, wypieków czy jogurtów.
Zanieczyszczenia zawarte w ekstrakcie koszenili mogą przyczynić się do wystąpienia wstrząsów anafilaktycznych. Mogą również powodować katar sienny oraz pokrzywkę.
ZOBACZ TEŻ: Rafał Trzaskowski obiecuje, że żadnych zakazów mięsa nie będzie i przy okazji zakpił z Kaczyńskiego
źródło: wikipedia