Lech Wałęsa przemawiał podczas otwarcia marszu 4 czerwca w Warszawie. Nie szczędził mocnych słów pod adresem lidera PiS mówiąc: “On dobrze wiedział, że ja mu nie daruję niszczenia Polski, że ja go prędzej czy później wyrzucę”. Następnie dodał, że “taczki czekają”.
Tłum nie chciał jednak słuchać byłego prezydenta i nie pozwolił mu dokończyć wypowiedzi. “Jak nie chcecie słuchać, to dziękuję bardzo” – skwitował obrażony polityk.
Lech Wałęsa zabrał głos zaraz po byłym premierze Donaldzie Tusku.
Przemówienie Wałęsy
– Podejrzewam, że tylu słuchaczy co dziś, w życiu już mi się nic nie zdarzy. Na tym spotkaniu chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia, tak mówią niektórzy. Chciałbym, abyście zrozumieli, na czym polegały nasze sukcesy – zaczął Wałęsa.
– Na wszystkie rzeczy, problemy i kłopoty patrzyłem z perspektywy praktyka. Z teorii wybierałem tylko to, co mi pasowało i pomagało osiągnąć zysk. Sukcesy od samego początku układały się w sposób prosty. Nie powstałaby “Solidarność”, nie udałby się strajk w sierpniu 1980 roku, jeślibym chciał teoretycznie zrealizować plan Bogdana Borysewicza – opowiadał o swoich przeżyciach podczas strajku w Stoczni Gdańskiej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Justyna Kowalczyk opublikowała wzruszający wpis. Bardzo tęskni za mężem
Ten dzień to będzie jeden wielki MEM.
— OstatniaProsta (@xOstatniaProsta) June 4, 2023
pic.twitter.com/X98RQt2GDb
źródło: PAP / wp.pl