Adam Glapiński, szef NBP w lutowej “Ocenie bieżącej sytuacji ekonomicznej” wskazuje, że kondycja polskiej gospodarki w roku 2023 z pewnością będzie gorsza niż w ubiegłych latach, ale mimo to – jak twierdzi – “Polska zbliża się do poziomu rozwoju gospodarczego krajów Europy Zachodniej”, a już wkrótce “dojdziemy do poziomu Francji”.
– Staramy się, jak państwo wiedzą, aby inflację zlikwidować nadmierną jak najszybciej, ale jednocześnie nie powodując tragedii, katastrofy humanitarnej, w poziomie życia, w stanie gospodarki i tak dalej
– przekonywał szef NBP
“Inflację obniżamy tak szybko…”
W części poświęconej stopom procentowym Glapiński zawarł polemikę z – jak to nazwał “gorącokrwistymi publicystami”, którzy “proponują jakieś radykalne podwyżki stóp procentowych”. Nie krył, że jest sceptycznie nastawiony do pomysłu dokonania zdecydowanej podwyżki stóp, bo ta jego zdaniem spowodowałaby “taki spadek popytu” i “taką katastrofę gospodarczą, że inflacji by nie było”.
– Nie o to oczywiście chodzi. Inflację obniżamy tak szybko, jak na to pozwalają okoliczności
– podkreślił.
Następnie wskazał, że koniunktura gospodarcza “słabnie” i “słabnie tempo wzrostu gospodarczego”, dlatego “wzrost gospodarczy będzie niski”.
– Wynika to głównie, ta słaba koniunktura, z wysokich cen energii, które duszą gospodarkę (…) Jak wiemy, ceny surowców zeszły z tego najwyższego poziomu, najważniejsze jest to, że wyraźnie zmalało, czy zmniejszyło się, czy w ogóle zredukowało do zera ryzyko niedoboru gazu w Europie (…) Dalszy spad cen gazu następuje. Gaz kosztuje już mniej niż przed agresją rosyjską
– wyjaśnił.
Glapiński: Nie jest źle, rząd robi co może
Mówił, że “nie spełniły się przepowiednie różnych czarnowidzów” odnośnie zagrożeń związanych z kiepską sytuacją gospodarczą, a tylko “wszystko jest wyolbrzymiane”, bo trwa “przedłużona kampania wyborcza”.
– Mieliśmy mnóstwo przedstawianych hipotetycznych obrazów, jak to Polacy będą marznąć, jak węgla nie będzie w ogóle, zresztą przedtem miało nie być innych rzeczy, cukru i tak dalej. Chleb miał kosztować na koniec zeszłego roku najtańszy 30 złotych. Trwają poszukiwania takiego chleba. W Polsce, jak wiecie wszystko zdrożało, no ale nie aż tak
–relacjonował Glapiński.
Jak twierdzi, rząd “robi wszystko, co może”, ażeby “ceny rosły minimalnie”.
Szef NBP twierdzi: “Dojdziemy do poziomu Francji”
Pomimo niepokojących zjawisk w gospodarce, szef NBP nie kryje, że z wielkim optymizmem patrzy w przyszłość.
– Tempo wzrostu gospodarczego będzie więc umiarkowane, ale perspektywy gospodarcze Polski są lepsze, znacząco lepsze niż dla wielu innych krajów europejskich (…) Nadal Polska cały czas zbliżała się i zbliża do poziomu rozwoju gospodarczego krajów Europy Zachodniej. My nadal kontynuujemy nasz, że tak powiem, pościg
– teoretyzował.
– Jeśli się utrzymają obecne tendencje, to w tej dekadzie dojdziemy do poziomu Francji. Czyli kraju jednego z najbogatszych na świecie
– podkreślił.
Następnie wskazał, że “zasoby polskich rodzin są nieporównywalnie niższe”, gdyż – jak przypomniał – Polska została w znacznym stopniu ograbiona w “kolejnych wojnach światowych” oraz przez kilkadziesiąt lat była kontrolowana przez Sowietów.
– Ale jeśli chodzi o bieżące dochody, ich realny wymiar, bo mówimy oczywiście o sile nabywczej, to mamy perspektywy dojścia (…) no bardoz szybko. To jest coś zupełnie niesmaowitego
– twierdził.
Glapiński wskazał jednak, omawiane “dojście” uzależnione jest od zaistnienia jednego, kluczowego czynnika:
– Pod warunkiem, że nasza gospodarka będzie kierowana przez właściwych ludzi, rozsądnie, spokojnie, bez żądnych kreatywnych działań polegających na sztucznym przyspieszeniu albo sztucznym spowolnieniu, rozważnie, stosownie do wiedzy, we właściwym momencie i tak dalej
– starał się wyjaśnić Glapiński.
Jego zdaniem ucieleśnieniem takiej polityki są działania Narodowego Banku Polskiego pod jego zarządem.
– W odpowiednim momencie [NBP – red.] podjął rozpoczęcie cyklu podwyżek (…) rozpoczęliśmy podwyżki we właściwym czasie, we właściwym tempie te podwyżki robiliśmy i mniej-więcej we właściwym czasie zakończyliśmy. Oczywiście to trudno dokładnie mikroskopem wymierzyć, czy to powinno być 6,75 czy 7 czy 6,50, no ale mniej więcej we właściwym momencie
– opisywał Glapiński.
Źródło: YT – Narodowy Bank Polski